Jednym z najczęściej powtarzanych postanowień noworocznych jest dbanie o nasze ciało. Niestety nadal wiele z nas ma problemy z systematycznym wcieraniem balsamów czy peelingowaniem skóry.
To właśnie postanowienie noworoczne było moją inspiracją do stworzenia nowej serii postów na temat pielęgnacji ciała. Dzisiaj przedstawiam Wam jej pierwszą odsłonę, ale mam nadzieję, że w przeciągu najbliższych miesięcy pojawi się wiele kolejnych. Będą one zbiorem mini recenzji kosmetyków do pielęgnacji ciała, które aktualnie stosuję. Możecie się spodziewać przede wszystkim balsamów, peelingów i żeli pod prysznic, ale na pewno pojawią się również kremy do rąk czy do stóp. Takich recenzji zdecydowanie było za mało na moim blogu, więc cieszę się, że teraz będę miała motywację do dzielenia się z Wami moimi hitami oraz kitami również w tej kategorii.
Zdecydowanym ulubieńcem w tym zestawieniu jest pianka pod prysznic The Ritual of Holi Shower Foam Flower marki Rituals (38 zł/200 ml). Wyróżnia ją piękny, optymistyczny zapach pełen różowego grejpfruta i białej lilii, a także uroczy aplikator, który nadaje piance formę kwiatka! Świetnie oczyszcza skórę, a także pozostawia ją miękką i gładką w dotyku. To prawdziwy specjalista w uprzyjemnianiu codziennych kąpieli, z przyjemnością do niej wrócę! Ps. Na Instagramie możecie zobaczyć, jak wygląda kwiatek!
Raz na trzy dni staram się pamiętać o złuszczaniu skóry. Ostatnio z ogromną przyjemnością sięgałam po Peeling cukrowo – solny, ekstrakt z liczi + olej macadamia marki Vis Plantis (19,99 zł/200 ml). Za właściwości złuszczające odpowiedzialne są dosyć ostre drobinki soli i cukru, które ze swojego zadania wywiązują się rewelacyjnie. Pozwalają na dosyć długi masaż dokładnie usuwając martwy naskórek. Należy pamiętać, aby nie stosować go tuż po depilacji lub na uszkodzony naskórek, sól może lekko szczypać i podrażniać. Bardzo przypadła mi do gustu jego miękka, łatwa do dozowania konsystencja, która nie osypuje się w czasie nakładania. Dzięki zawartości naturalnych olei peeling dobrze nawilża skórę, nie pozostawia tłustej warstwy, której wiele z Was nie toleruje. Jestem bardzo zadowolona z jego działania i z chęcią wypróbuję pozostałe trzy wersje!
Do porannej pielęgnacji ciała wybrałam Serum antycellulitowe CELL BLOCK GREEN POWER – krioaktywna chłodząca terapia algowa marki AA (21,99 zł/200 ml). Serum opiera się na technologii wyszczuplającej Lac Acid Cell Block, która działa trójpoziomowo: eksfoliuje naskórek, stymuluje proces spalania tkanki tłuszczowej oraz wzmacnia włókna kolagenowe. Wspiera ją chłodzący system Cold Krio Green Power wraz z L-karnityną, guaraną i kofeiną. Serum ma za zadanie zmniejszyć widoczność cellulitu, redukować tkankę tłuszczową oraz ograniczać proces powstawania zmian cellulitowych. Ma bardzo lekką żelową formułę i wbrew moim obawom nie chłodzi skóry, więc z powodzeniem możemy po niego sięgnąć nawet zimą. Bardzo szybko się wchłania i nie brudzi ubrań. Po około trzech tygodniach stosowania raz dziennie (na tyle starczyła mi jedna tuba) zauważyłam zdecydowaną poprawę w elastyczności skóry, a także wydaje mi się, że faktycznie cellulit jest mniej widoczny. Po trzech tygodniach oczywiście nie byłam w stanie się go pozbyć, ale widzę już pierwsze rezultaty!
Wieczorna pielęgnacja ciała składa się u mnie z trzech etapów. Pierwszym jest nawilżenie stóp i w tym celu stosuję Rainbow Mus, czyli Tęczowy mus do ciała o zapachu słodkiego arbuza marki Nacomi (32,60 zł/200 ml). Już jakiś czas temu wspominałam Wam na Instagramie, że niestety nie jest to mój ulubiony kosmetyk i zdania nie zmieniłam. Mimo ciekawego składu, bogatego w naturalne masła i oleje tj. masło shea, olej z pestek winogron czy olej kokosowy, masło nie zapewnia mi odpowiedniego poziomu nawilżenia. Ponadto kiepsko się wchłania przez co tłuści ubrania czy pościel. Zamierzam go zużyć właśnie do pielęgnacji stóp, w przypadku których takie porządne natłuszczenie jest mile widziane, ale powrotu nie planuję.
Do pielęgnacji reszty ciała wybrałam Naturalny krem odżywczy marki Biotaniqe (10,49 zł/150 ml), który możemy stosować zarówno do twarzy, jak i ciała. Zawiera świeżą wodę pro.aQua z technologią probiotyczną, d-panthenol oraz olej z opuncji figowej, które mają zapewniać nawilżenie, regenerację i wygładzenie. Naturalny krem ma bardzo lekką, dobrze wchłaniającą się formułę, która przyjemnie otula suchą skórę. Zapewnia odpowiednie nawilżenie, pozostawiając ją gładką, miękką i miłą w dotyku. Nie mogę kompletnie nic mu zarzucić, jest tani i skuteczny, ale równocześnie nie wzbudził u mnie większych emocji, więc pewnie powrotu nie będzie.
Ostatnim kosmetykiem jest Wygładzający krem do pielęgnacji dłoni z linii Ocean Velvet marki Evree (9,99 zł/100 ml). Jest to przyjemny podstawowy krem do dłoni, który dobrze się wchłania i dobrze nawilża skórę. Ma nieinwazyjny zapach i jest wydajny. Nie wyróżnia się jednak niczym na tle konkurencji, więc następnym razem sięgnę po mojego absolutnego ulubieńca, czyli Krem ratunek dla dłoni Instant Help również marki Evree.
Dajcie znać w komentarzach czy miałyście okazję wypróbować któryś z prezentowanych kosmetyków, a także podzielcie się Waszymi ostatnimi pielęgnacyjnymi hitami. Mam nadzieję, że pierwsza odsłona tej serii przypadła Wam do gustu i z chęcią przeczytacie kolejne posty.
44 komentarze
Kremy marki evree bardzo lubię, miałam już 3 wersję i już planuję kolejne 🙂
Też miałam trzy i zdecydowanie najbardziej polubiłam wersję Instant Help. Rewelacyjnie regeneruje i nawilża skórę.
Żadnego nie znam, zaś z Biotanique miałam super kremik 🙂
Tęczowy Mus mnie mega zaciekawił 😍
Miałam wobec niego wielkie nadzieje, ale niestety jestem rozczarowana samym działaniem. Plusy za to za skład, zapach, jak i wydajność.
Uff dobrze, że nie chłodzi skóry, już myślałam, że w zimie stosujesz takie tortury 😀 na ten tęczowy mus miałam się skusić szkoda, że taki do bani 🙁
Trochę się obawiałam przed pierwszą aplikacją, ale szczerze mówiąc nie czuję nawet najmniejszego uczucia chłodzenia. Efekty za to są bardzo fajne i z pewnością skuszę się jeszcze na jedno opakowanie. Muszę tylko zmniejszyć ilość zapasów 😉
Nie znam "osobiście" żadneg z powyższych kosmetyków. Krem Biotaniqe oddałam Mamie, która jest bardzo z niego zadowolona.
Początkowo zaciekawił mnie ten Tęczowy Mus, ale brak Twoich zachwytów nad nim zastanawia – może wcale nie jest taki fajny?
Krem Biotaniqe pozytywnie mnie zaskoczył. Po tak niskiej cenie nie spodziewałam się niczego dobrego, a w pielęgnacji ciała sprawdził się bardzo dobrze. Jeżeli ktoś szuka bardzo taniego, a zarazem dobrze nawilżającego kremu to warto się skusić. Tęczowy mus zapowiadał się świetnie, ale niestety samo działanie nie dla mnie. Konsystencja jest fajna, zapach przyjemny, wydajność wręcz rewelacyjna, ale niestety to nie wystarcza. Niestety nie wiem w czym tkwi problem, bo sam skład jest bardzo dobry.
Niczego nie znam, ale smarowanie to akurat u mnie chętnie;D
Jesteś królową zużywania mazideł do ciała 😉
Znam jedynie krem Biotaniqe i fajnie w lato sprawdza się na moim ciele 🙂
Na moim sprawdził się nawet zimą, więc trzeba mu oddać, że jest wart swojej ceny 🙂
Evree ma spoko kremy do rąk.
To prawda, używałam wiele różnych wersji i żaden mnie nie zawiódł.
Great post dear! Have a wonderful day!
xoxo
Dilek…
i znowu nie znam tych produktów!
Ja także nie miałam jeszcze tych produktów 🙂
instant help z evree to ich najlepszy krem do rąk 🙂
Cieszę się, że się ze mną zgadzasz. Bardzo go lubię 🙂
Coś dziwnego musieli zrobić z tym musem z Nacomi, skoro przy takim składzie nie nawilża. Szkoda, bo prezentuje się uroczo i lubię zapach arbuza :/
Cały czas zastanawiam się w czym tkwi problem. Powinien być hitem, ale niestety jest rozczarowaniem.
Nie znam żadnego z tych kosmetyków – jedno jest pewne, dobry krem do rąk jest na wagę złota!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Pianki pod prysznic z Rituals uwielbiam! Żeby tylko cena tak nie bolała 😉
Moim ulubionym ostatnio masłem jest miodowe z serii Foodie. Do tego krem do biustu z Naturativ, serum antycellulitowe to samo i krem do stóp Podopharm. A do rąk jak zwykle, przynajmniej 3 różne kremy stojące na biurku, na toaletce i w torebce.
Cena do najniższych nie należy, ale na szczęście jeszcze nie ma tragedii, raz na jakiś czas można sobie pozwolić, tym bardziej jak upoluje się ją w zestawie z innymi kosmetyki lub w czasie promocji w Sephorze. Jestem od nich uzależniona i nie umiem sobie odmówić tej przyjemności 😉
Masła Foodie nie znam, ale z chęcią je wypróbuję, wersja miodowa brzmi kusząco. Z Naturativ w zapasie czekają na mnie dwa masła oraz peeling, jestem bardzo ciekawa jak się u mnie sprawdzą! A krem Podopharm miałam i był niezły, chociaż liczyłam na trochę lepsze działanie 😉
Znam tylko ten krem z Biotaniqe. A nawet może nie do końca. Znalazłam go w ShinyBoxie. Otworzyłam, pierwsze co mnie odrzuca to zapach, dla mnie on po prostu śmierdzi. Poza tym, zrobiłam test na przedramieniu i chyba mnie uczula, więc wolę nie ryzykować.
Ciekawe, może trafiłaś na zepsuty egzemplarz? Moja sztuka ma zwykły kremowy zapach (ani specjalnie ładny ani brzydki), a działaniu nie mogę nic zarzucić. Dobrze nawilża i nie robi najmniejszej szkody mojej skórze. Te kremy miały bardzo krótki termin przydatności i prawdopodobnie Twój już nie wytrzymał…
z pokazanych przez Ciebie mazideł raczej wszystko jest mi obce;D
Ta pianka Rituals musi cudownie pachnieć <3
Zapach jest wręcz uzależniający, serdecznie ją polecam!
Miałam kiedyś inny muss z nacomi, był przyjemniejszy od maseł i szybko się wchłaniał,ale znalazłam coś lepszego, co jeszcze mniej tłuści, a nadal działa jak masło do ciała 🙂
To tłuszczenie niestety może denerwować, więc nie dziwię się, że szukałaś dla nich lepszego odpowiednika. Z Nacomi miałam jeszcze mus ciasteczkowy i jego działanie dużo bardziej przypadło mi do gustu.
też miałam nacomi 🙂
wszystkie dobzre się zapowiadają- słyszałam sporo dobrego o marce Rituals.
Muszę koniecznie wypróhować coś z tej serii
Właśnie potrzebuję serum antycellulitowego. Dziękuję za rekomendację i jeszcze taka dobra cena. Idę kupić AA.
Bardzo się cieszę, że post okazał się być pomocny!
Fajne produkty, ja teraz używam wszystkiego co porządnie nawilża.
Niestety w okresie zimowym bardzo zaniedbuję pielęgnację ciała i nie stosuję balsamów czy peelingów, ale staram się za to regularnie szczotkować skórę.
Do szczotkowania skóry się przymierzam, ale właśnie obawiam się, że będę miała problem z systematycznością 😉
Sama w planach na ten nowy rok mam właśnie takie zbiorcze posty o mojej aktualnej pielęgnacji. Zawsze lubiłam je czytać i cieszę się, że również Ty postanowiłaś wprowadzić je do treści na swoim blogu 🙂 Zwłaszcza, że żadnego z tych kosmetyków nie miałam okazji używać, a dzięki takim wpisom mogę znaleźć dla siebie kolejne interesujące produkty do używania 🙂
Bardzo mi miło, że pomysł Ci się spodobał! Czekam z niecierpliwością na pielęgnacyjne odsłony u Ciebie, powoli kończę moje zapasy, więc z przyjemnością zacznę kompletować nową listę zakupową 🙂
bardzo schludny blog 😀
ja używam AA
Nie znam ani jednego z tych kosmetyków 🙂