Jedną z rzeczy, która znalazła się
moim Blogboxie (możecie obejrzeć go tutaj) było masełko marki Greenland.
Niestety już powoli mi się kończy, więc postanowiłam poświęcić mu krótkiego posta.
moim Blogboxie (możecie obejrzeć go tutaj) było masełko marki Greenland.
Niestety już powoli mi się kończy, więc postanowiłam poświęcić mu krótkiego posta.
Wg producenta: Zawiera w 100%
naturalny, skoncentrowany miąższ z owoców maliny pozyskiwany nieinwazyjną
metodą (nie ze skórek owoców lub kwiatów drzew owocowych) dzięki czemu posiada
tak intensywny, naturalny zapach. Zapewnia długotrwałe uczucie świeżości,
komfortu oraz cudowanie pielęgnuje skórę. Zmiękcza i chroni skórę zapobiegając utracie
wilgoci i wysuszaniu. Aktywne składniki: masło kakaowe, masło shea, gliceryna,
wosk pszczeli, oliwa z oliwek intensywnie nawilżają skórę.
Masło ma treściwą, delikatnie
śmietanową konsystencję. Z łatwością rozprowadza się po skórze i bardzo szybko
się wchłania. Pozostawia delikatny film, ale nie jest on tłusty lub klejący.
Nawilża bardzo dobrze, ale obawiam się, że za słabo dla osób z bardzo suchą
skórą. Jego wydajność jest średnia, ale nie odbiega w żaden sposób od innych
maseł, które do tej pory stosowałam. Zapach ma intensywnie malinowy, ale
niestety nie jest on aż tak naturalny jak obiecuje producent. Dla miłośników
malin będzie na pewno do zaakceptowania, ale nie polecałabym go osobom, które
nie lubią mocnych zapachów. Co do składu to aktywne składniki są faktycznie
bardzo dobre i mają właściwości silnie nawilżające, ale poza nimi w kremie
znalazła się solidna dawka parabenów, które mogą skutecznie odstraszyć część
klientek.
śmietanową konsystencję. Z łatwością rozprowadza się po skórze i bardzo szybko
się wchłania. Pozostawia delikatny film, ale nie jest on tłusty lub klejący.
Nawilża bardzo dobrze, ale obawiam się, że za słabo dla osób z bardzo suchą
skórą. Jego wydajność jest średnia, ale nie odbiega w żaden sposób od innych
maseł, które do tej pory stosowałam. Zapach ma intensywnie malinowy, ale
niestety nie jest on aż tak naturalny jak obiecuje producent. Dla miłośników
malin będzie na pewno do zaakceptowania, ale nie polecałabym go osobom, które
nie lubią mocnych zapachów. Co do składu to aktywne składniki są faktycznie
bardzo dobre i mają właściwości silnie nawilżające, ale poza nimi w kremie
znalazła się solidna dawka parabenów, które mogą skutecznie odstraszyć część
klientek.
Dostępność i cena nie są mi
niestety znane, ale mam nadzieję, że Iza, która obdarowała mnie tym kremem,
zdradzi w komentarzach, gdzie można go kupić. Udało mi się znaleźć kilka sklepów
internetowych oraz cenę 8 euro w zagramanicznym Dauglasie.
Podsumowując jest to bardzo fajne
masełko, które sprawdzi się na skórze potrzebującej średniego nawilżenia i jest
idealne dla malino maniaczek. Ja raczej nie ponowię zakupu.
masełko, które sprawdzi się na skórze potrzebującej średniego nawilżenia i jest
idealne dla malino maniaczek. Ja raczej nie ponowię zakupu.
6 komentarzy
Malinki, mniaaam 🙂
Zdradzam ;D Greenland możemy dostać w Douglasie, Hebe i nie pamiętam gdzie jeszcze.
mniami 🙂 szkoda, że nie sprawdzi się na sucharkach..
ale bym zjadła sobie świeże maliny 😀
Hi there, I founԁ your ωebsitе by
waу of Google ωhile searching for a similаr
matter, your wеbsite got herе up, it apρeагѕ to be liκe good.
ӏ havе bookmarκed it in my google bookmarks.
I аm no longer sure the place you're getting your information, however great topic. I must spend a while finding out much more or understanding more. Thank you for fantastic info I used to be on the lookout for this info for my mission.
Also visit my web page – payday loans
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.