Do końca zimy kalendarzowej co
prawda zostało nam jeszcze sporo czasu, ale prognozy póki co nie zapowiadają
nawrotu śniegu i przymrozków. Wydaje mi się, że jest to odpowiedni moment na
przedstawienie Wam kosmetyków, które zasłużyły na miano ulubieńca tej zimy.
Postarałam się wybrać coś ciekawego zarówno dla miłośników pielęgnacji, jak i
poszukiwaczek nowych kosmetyków do makijażu. Zapraszam 🙂
prawda zostało nam jeszcze sporo czasu, ale prognozy póki co nie zapowiadają
nawrotu śniegu i przymrozków. Wydaje mi się, że jest to odpowiedni moment na
przedstawienie Wam kosmetyków, które zasłużyły na miano ulubieńca tej zimy.
Postarałam się wybrać coś ciekawego zarówno dla miłośników pielęgnacji, jak i
poszukiwaczek nowych kosmetyków do makijażu. Zapraszam 🙂
Główną zmorą tej zimy były dla
mnie przesuszone dłonie. Mimo braku niskich temperatur były suche, czerwone i
swędziały. Do maski do rąk i paznokci Ziai z serii Pro podchodziłam
dosyć sceptycznie, ale okazała się być świetnym kosmetykiem za grosze. Jest to
lekka, a zarazem treściwa maska o bardzo przyjemnym, delikatnym zapachu. Do
pełnego zaabsorbowania potrzebuje kilkanaście minut, więc zazwyczaj sięgałam po
nią przed pójściem spać. Przy pierwszej aplikacji prawdopodobnie Was nie
zachwyci, ale systematyczne stosowanie przynosi świetne, a co najważniejsze
długotrwałe rezultaty. Skóra dłoni nie tylko ładnie się nawilżyła i odżywiła, a
także zniknęło nieprzyjemne uczucie swędzenia i nieestetyczne zaczerwienienia.
Dłonie są niezwykle miłe w dotyku, a zimowe suche powietrze jest im niestraszne.
mnie przesuszone dłonie. Mimo braku niskich temperatur były suche, czerwone i
swędziały. Do maski do rąk i paznokci Ziai z serii Pro podchodziłam
dosyć sceptycznie, ale okazała się być świetnym kosmetykiem za grosze. Jest to
lekka, a zarazem treściwa maska o bardzo przyjemnym, delikatnym zapachu. Do
pełnego zaabsorbowania potrzebuje kilkanaście minut, więc zazwyczaj sięgałam po
nią przed pójściem spać. Przy pierwszej aplikacji prawdopodobnie Was nie
zachwyci, ale systematyczne stosowanie przynosi świetne, a co najważniejsze
długotrwałe rezultaty. Skóra dłoni nie tylko ładnie się nawilżyła i odżywiła, a
także zniknęło nieprzyjemne uczucie swędzenia i nieestetyczne zaczerwienienia.
Dłonie są niezwykle miłe w dotyku, a zimowe suche powietrze jest im niestraszne.
Produkty francuskiej marki Embryolisse
praktycznie nigdy mnie nie rozczarowują i tak samo jest w przypadku kremu na
pierwsze zmarszczki Creme Anti-Age 1eres Rides. Treściwą kremowa
konsystencja szybko się wchłania pozostawiając ledwo wyczuwalną warstewkę,
która stanowi świetną bazę pod makijaż. Krem oferuje dosyć silne działanie
nawilżające i odżywcze, zapewniając jej lekkie ujędrnienie i promienny wygląd.
Ciężko jest mi powiedzieć czy chroni skórę przed pojawianiem się zmarszczek,
ale na pewno w ostatnich miesiącach nie miałam powodów do narzekania na stan
mojej cery.
praktycznie nigdy mnie nie rozczarowują i tak samo jest w przypadku kremu na
pierwsze zmarszczki Creme Anti-Age 1eres Rides. Treściwą kremowa
konsystencja szybko się wchłania pozostawiając ledwo wyczuwalną warstewkę,
która stanowi świetną bazę pod makijaż. Krem oferuje dosyć silne działanie
nawilżające i odżywcze, zapewniając jej lekkie ujędrnienie i promienny wygląd.
Ciężko jest mi powiedzieć czy chroni skórę przed pojawianiem się zmarszczek,
ale na pewno w ostatnich miesiącach nie miałam powodów do narzekania na stan
mojej cery.
Jak już niejednokrotnie pisałam
uwielbiam wszelkie produkty pod oczy, więc z przyjemnością sięgnęłam po krem Korres
z serii Black Pine. Jego główne zadanie to likwidowanie zmarszczek
oraz ujędrnianie. Mimo dosyć młodego wieku niestety mam już kilka zmarszczek
pod oczami i krem zdecydowanie ich nie wyprasował. Zapewnił jednak dobre
nawilżenie i faktycznie odrobinę ujędrnił skórę. Dobrze sobie również poradził
z cieniami, a także obrzękami. Niestety nie mogę go polecić osobom o bardzo
wrażliwych oczach. U mnie nie przyczynił się do najmniejszych podrażnień, ale u
mojej Mamy wywoływał łzawienie i zaczerwienienia.
uwielbiam wszelkie produkty pod oczy, więc z przyjemnością sięgnęłam po krem Korres
z serii Black Pine. Jego główne zadanie to likwidowanie zmarszczek
oraz ujędrnianie. Mimo dosyć młodego wieku niestety mam już kilka zmarszczek
pod oczami i krem zdecydowanie ich nie wyprasował. Zapewnił jednak dobre
nawilżenie i faktycznie odrobinę ujędrnił skórę. Dobrze sobie również poradził
z cieniami, a także obrzękami. Niestety nie mogę go polecić osobom o bardzo
wrażliwych oczach. U mnie nie przyczynił się do najmniejszych podrażnień, ale u
mojej Mamy wywoływał łzawienie i zaczerwienienia.
Tej zimy miałam okazję po raz
pierwszy wypróbować szampon w kostce The Sheening marki Bomb Cosmetics,
który praktycznie od pierwszego zastosowania został moim ulubieńcami. Ta
niepozorna żółta kostka zapewnia bardzo dogłębne oczyszczenie włosów nie
plącząc ich nadmiernie i nadając im bardzo ładny połysk. Wystarczy kilkakrotnie
potrzeć zmoczoną kostką włosy, żeby otrzymać bardzo kremową piankę. Szampon
jest niezwykle wydajny i dzięki niewielkiemu rozmiarowi świetnie się sprawdzi w
czasie podróży.
pierwszy wypróbować szampon w kostce The Sheening marki Bomb Cosmetics,
który praktycznie od pierwszego zastosowania został moim ulubieńcami. Ta
niepozorna żółta kostka zapewnia bardzo dogłębne oczyszczenie włosów nie
plącząc ich nadmiernie i nadając im bardzo ładny połysk. Wystarczy kilkakrotnie
potrzeć zmoczoną kostką włosy, żeby otrzymać bardzo kremową piankę. Szampon
jest niezwykle wydajny i dzięki niewielkiemu rozmiarowi świetnie się sprawdzi w
czasie podróży.
Do podkładu Guerlain Lingerie
de Peau wróciłam po około dwuletniej przerwie i ponownie jestem nim
zachwycona. Ma idealną konsystencję, która z łatwością rozprowadza się na
skórze nie tworząc smug i zacieków. Oferuje średnie krycie, które bez problemów
zakryje zaczerwienienia i drobne niedoskonałość. Dzięki swojej jedwabistej,
kremowej konsystencji daje lekkie uczucie nawilżenia. Tworzy efekt drugiej
skóry o bardzo ładnym, satynowym wykończeniu. Jest bardzo trwały, a przy tym lekki
i praktycznie niewyczuwalny na skórze. Od niedawna w polskich perfumeriach
pojawiła się jego najjaśniejsza wersja kolorystyczna, która powinna pasować
nawet posiadaczkom bardzo jasnej karnacji.
de Peau wróciłam po około dwuletniej przerwie i ponownie jestem nim
zachwycona. Ma idealną konsystencję, która z łatwością rozprowadza się na
skórze nie tworząc smug i zacieków. Oferuje średnie krycie, które bez problemów
zakryje zaczerwienienia i drobne niedoskonałość. Dzięki swojej jedwabistej,
kremowej konsystencji daje lekkie uczucie nawilżenia. Tworzy efekt drugiej
skóry o bardzo ładnym, satynowym wykończeniu. Jest bardzo trwały, a przy tym lekki
i praktycznie niewyczuwalny na skórze. Od niedawna w polskich perfumeriach
pojawiła się jego najjaśniejsza wersja kolorystyczna, która powinna pasować
nawet posiadaczkom bardzo jasnej karnacji.
W parze z podkładem Lingerie de
Peau stosuję puder Guerlain Meteorites Compact. Kosmetyk nadaje skórze
pięknego satynowego wykończenia i sprawia, że pory stają się mniej widoczne.
Nie wykazuje właściwości kryjących, więc wygląda niesamowicie naturalnie.
Świetnie współpracuje z podkładem przedłużając jego trwałość i gwarantując
piękny wygląd cery przez cały dzień. Nie można nie wspomnieć o jego przepięknym
opakowaniu, które sprawia mi radość przy każdorazowym zastosowaniu.
Peau stosuję puder Guerlain Meteorites Compact. Kosmetyk nadaje skórze
pięknego satynowego wykończenia i sprawia, że pory stają się mniej widoczne.
Nie wykazuje właściwości kryjących, więc wygląda niesamowicie naturalnie.
Świetnie współpracuje z podkładem przedłużając jego trwałość i gwarantując
piękny wygląd cery przez cały dzień. Nie można nie wspomnieć o jego przepięknym
opakowaniu, które sprawia mi radość przy każdorazowym zastosowaniu.
Róż Well Dressed MACa
kupiłam już kilka miesięcy temu i przez długi czas byłam nim odrobinę rozczarowana.
Mimo mojej bardzo jasnej karnacji był ledwo widoczny na skórze, a nawet gdy
udało mi się uzyskać wyrazisty efekt to nadal nie podbijał mojego serca. Tej
zimy dałam mu kolejną szansę i tym razem jestem z niego bardzo zadowolona.
Zasługą tego na pewno jest zmiana pędzla na 109 MACa, który dobrze sobie radzi
z nabraniem koloru i precyzyjną aplikacją. Na podkładzie Guerlaina w odcieniu
01 prezentuje się pięknie, nadając twarzy dziewczęcego rumieńca. Warto nie pozbywać się zbyt pochopnie nietrafionych
zakupów 😉
kupiłam już kilka miesięcy temu i przez długi czas byłam nim odrobinę rozczarowana.
Mimo mojej bardzo jasnej karnacji był ledwo widoczny na skórze, a nawet gdy
udało mi się uzyskać wyrazisty efekt to nadal nie podbijał mojego serca. Tej
zimy dałam mu kolejną szansę i tym razem jestem z niego bardzo zadowolona.
Zasługą tego na pewno jest zmiana pędzla na 109 MACa, który dobrze sobie radzi
z nabraniem koloru i precyzyjną aplikacją. Na podkładzie Guerlaina w odcieniu
01 prezentuje się pięknie, nadając twarzy dziewczęcego rumieńca. Warto nie pozbywać się zbyt pochopnie nietrafionych
zakupów 😉
Żaden makijaż nie będzie skończony
bez wytuszowanych rzęs. Po bardzo dobrym tuszu Clump Defy z Max Factor udało mi
się trafić na równie dobrą propozycję marki Gosh. Provocateur ma bardzo
podobną silikonową szczoteczkę, która umożliwia precyzyjne rozdzielenie rzęs, a
także zapewnia ich ładne wydłużeni i pogrubienie. Tusz od początku miał
odpowiednią konsystencję, nie osypywał się i nie rozmazywał. Jedyne czego mi w
nim brakowało to podkręcenia rzęs, które po kilku godzinach od aplikacji były
całkowicie proste.
bez wytuszowanych rzęs. Po bardzo dobrym tuszu Clump Defy z Max Factor udało mi
się trafić na równie dobrą propozycję marki Gosh. Provocateur ma bardzo
podobną silikonową szczoteczkę, która umożliwia precyzyjne rozdzielenie rzęs, a
także zapewnia ich ładne wydłużeni i pogrubienie. Tusz od początku miał
odpowiednią konsystencję, nie osypywał się i nie rozmazywał. Jedyne czego mi w
nim brakowało to podkręcenia rzęs, które po kilku godzinach od aplikacji były
całkowicie proste.
Miałyście okazję wypróbować
któregoś z moich ulubieńców? Co podbiło Wasze serce tej zimy?
któregoś z moich ulubieńców? Co podbiło Wasze serce tej zimy?
71 komentarzy
Niestety nie miałam żadnego z Twoich ulubieńców 🙂
Well dressed uwielbiam latem jak i zimą 😉
Z Embryolisse miałam jeden krem i również byłam bardzo zadowolona:)
Nic nie miałam, a nawet kilka widzę pierwszy raz 😀
Jestem ciekawa tego tuszu, moze jak skoncze te co amm to wyprobuje. Ten Mac jest dla mnie za jasny. Chcialabym w koncu sprobowac szamponu w kostce z Lush
Well Dressed też bardzo lubię:)
Hmmm niczego niestety nie znam maska do rak mnie ciekawi
Nie nialam niczego z Twoich ulubieńców, ale meteoryty chodzą za mną już od dawna 🙂
nic z tych nowości nie jest mi znane 😉
Same wspanialosci 🙂
Zaintrygował mnie szampon w kostce. Nie wiedziałam że Bomb Cosmetics ma takowy w ofercie. Miałam tak samo z różem MAC! A teraz używam go codziennie, obecnie też mam go na policzkach 🙂
Ma i jest on wart uwagi 🙂 Niedługo postaram się go porównać z szamponem w kostce Lush.
Witaj w klubie 😀 Well Dressed to odcień do którego trzeba się przekonać i znaleźć na niego dobry sposób aplikacji.
meteoryty mam w kuleczkach ale marzą mi sie te w kompkcie
Akurat nie miałam nic z tych ulubieńców 😉
Puder miałam, szkoda, że już niedostępny:( Mi kolor różu nie przypadł do gustu, to nie to. I mam ochotę na szampon w kostce. Początkowo myślałam nad jakimś z Lush, ale BC łatwiej dostępne:)
Też bardzo żałuję 🙁
BC zdecydowanie jest łatwiej dostępny i dodatkowo dużo tańszy. Niedługo planuję zrobić porównanie szamponów w kostce 🙂
Nie miałam żadnych produktów z Twoich ulubieńców, chciałabym kiedyś przetestować ten podkład 🙂
Nie znam żadnego z tych kosmetyków 🙁
Ja także u siebie, niektóre mało lubiane kosmetyki po jakimś czasie odkrywam na nowo i się nimi zachwycam 😉
Róż WD mam i bardzo lubię za to krem Embryolisse mam od dawna ochotę przetestować.
Już nie raz się przekonałam, że do niektórych kosmetyków trzeba się powoli przekonywać, nie wszystko od razu nas zachwyca 🙂
Muszę skusić się na tą maskę do rąk 🙂
Same smakołyki 🙂 Szczerze mówiąc nie miałam przyjemności używać tych kosmetyków i najchętniej wszystkie bym Ci podkradła, dosłownie 😉
Nie oddam 🙂
Zaciekawia mnie ta maskara 🙂
Ten róz wygląda bardzo urooczo 😉
Wspaniałości, szkoda że do tej pory nic z tego nie miałam 🙁
Koniecznie muszę zamówić sobie taki szampon w kostce! Jestem ogromnie ciekawa 🙂
jaaa też chcę!:)
Postaram się niedługo zamieścić jego pełną recenzję 🙂
Dumam i dumam nad Guerlain Meteorites Compact mam ochotę, ale trochę boję się tego brokatu.
Ta wersja nie ma nawet odrobiny brokatu 🙂
Niestety nie znam żadnego z tych produktów 🙁
miałam do czynienia z tą maską do dłoni ziaji miałam do czynienia w szkole kosmetycznej i pamiętam że była fajna. chyba poczynię inwestycję 🙂 kuszą mnie także meteoryty, może kiedyś… i pewnie wybrałabym kulki ze względu na wydajność.
Maska zdecydowanie jest warta zakupu. Ma bardzo dobre działanie, kosztuje niewiele i jest niezwykle wydajna.
Podkład mnie mocno zainteresował 🙂 Well Dressed bardzo lubię 🙂
O Jezusie, dobrze, że napisałaś o tym kremie pod oczy Korres, bo miałam go zamiar kupić! A mam baaardzo wrażliwe oczy, więc może ratujesz mi życie i portfel, hihi. 🙂 Dziękuję! 🙂
Przy bardzo wrażliwych oczach lepiej nie ryzykować 🙂
Planuję kupić róż z Maca Well Dressed, jak wykończę Dainty. Trochę mnie zniechęciłaś tym, że tak blado wypada na twarzy, ale może to rzeczywiście kwestia odpowiedniego pędzla. Natomiast bardzo zainteresowałaś mnie tym pudrem Guerlain – samo opakowanie jest zachwycające 🙂 Napisz o nim coś więcej – pokaż na twarzy 🙂
Jeżeli masz taką możliwość to wybierz się na zakupy do ich salonu firmowego. Będziesz go wtedy mogła wypróbować na policzkach i ocenić czy jest wart zakupu 🙂
zaciekawiłaś mnie maską do dłoni 🙂
szampon w kostce mnie ciekawi xd
Muszę poszukać tej maseczki do rąk 🙂
Nic z tego nie używałam 🙂
Zadnego z Twoich ulubiencow nie mialam, ale ta maska do rak z Ziai mnie kusi, czytalam juz o niej sporo dobrego 🙂
Zaciekawił mnie ten szampon w kostce, chętnie bym go wypróbowała 🙂
Czytałam dużo dobrego o tuszach Gosha, a nigdy jeszcze żadnego nie miałam 😉
Muszę skombionować próbkę podkładu Guerlain 🙂
O kurczę, nie miałam niczego! Ale o tej maskarze wiele dobrego słyszałam, więc kto wie 😉
U mnie też Well Dressed wrócił ostatnio do łask 🙂
Przełom zimy i wiosny to dla niego dobry okres 🙂
maska do rąk i paznokci to mój zimowy must have 🙂 razem w połączeniu z peelingiem z tej serii 🙂
W takim razie muszę się rozejrzeć za peelingiem. Mam nadzieję, że polubię go równie mocno 🙂
a u mnie dziś leży śnieg:( zaciekawiła mnie maska ziaja, kiedyś miałam uspokajającą i dobrze wspominam;)
Ale masz pecha :/
Ale masz pecha :/
Like your blog very much! It was so interesting to read your posts and also I’d like to say that you have beautiful photos! I know that it requires so much time to update blog, but keep doing it!)
I’ll be happy to see you in my blog!)
Diana Cloudlet
http://www.dianacloudlet.com/
O dziwo w tym roku nie miałam problemu z przesuszonymi rękami 🙂
Farciara! Ja niestety co roku mam problem z przesuszonymi dłońmi 🙁
w praktyce nie znam żadnego z prezentowanych przez Ciebie kosmetyków, natomiast kiedyś koleżanka wspominała mi od tej masce do rąk z Ziai bo moje ręce są wiecznie przesuszone a zimą i jesienią często z powodu temperatur to się nasila i dochodzi do tego zaczerwienienie
W takim razie koniecznie musisz ją wypróbować! Cena jest dosyć niewielka, a działanie maski powinno przypaść Ci do gustu! 250 ml opakowanie starczy Ci na cały sezon grzewczy 🙂
Na well dressed do tej pory się nie zdecydowałam bo przy każdej wizycie w MAC coś innego zawsze bardziej przykuje moje oko:) Nie zmienia to jednak faktu że prędzej czy później i tak go zakupię:D
Well Dressed to chyba jeden z ich najpopularniejszych róży i faktycznie jest piękny, trzeba jednak znaleźć na niego sposób 🙂
Mnie tej zimy nic szczególnego jeśli mowa o kosmetykach nie zainteresowało.
Moje dłonie są w opłakanym stanie, więc może skusze się i kupię maskę z Ziaja 🙂
Warto wypróbować, świetnie działa i kosztuje niewiele 🙂
Uwielbiałam tą maskarę.
zrób recenzję tego szamponu w kostce. Od dawna zastanawiam się nad jego zakupem.
Lubię dużą pianę i nie wiem czego się po nim spodziewać.
Niedługo postaram się zamieścić recenzję porównawczą tego szamponu i kostki z Lusha 🙂
Niestety nie miałam żadnego z tych produktów 🙁
Szampon w kostce mnie zaciekawił, pewnie głównie przez nietypową formę 🙂
Tush Gosh jest moim ulubieńcem i z pewnością do niego wrócę 🙂 Róż MAC śni mi się po nocach, chociaż ostatnio coraz częściej uśmiecham się na myśl o tańszym i bardzo podobnym rózu TheBalm downboy. Cena niższa, a róż jest mocniej napigmentowany, do tego już dawno chciałam się przekonać, czy kosmetyki TheBalm są warte krzyku wokół nich… No nic 🙂 Póki co ten 'problem' mam tylko w głowie, bo zakup różu jeszcze chwile może poczekać.
pozdrawiam, A