Przed nami ostatnie tygodnie lata, co nie oznacza, że na dobre musimy się pożegnać z opalenizną. Wrześniowe promienie słoneczne nie zapewnią nam naturalnego brązu, ale z pomocą przychodzą samoopalacze. Na blogu przedstawiałam Wam już mój ulubiony samoopalacz do ciała, czyli piankę pHenomenal marki Vita Liberata, więc przyszła najwyższa pora na prezentację mleczka do twarzy Liquid Bronze Self Tanning od Clarins.
Liquid Bronze Self Tanning (125 zł/125 ml) może na pierwszy rzut oka wyglądać niepozornie, ale w tej prostej, eleganckiej buteleczce kryje się prawdziwa perełka kosmetyczna. Samoopalacz ma postać lekkiej, białej emulsji, którą aplikujemy za pomocą płatka kosmetycznego, jako ostatni krok pielęgnacji. Należy pamiętać o umiarze, już odrobina wystarczy do pokrycia twarzy, szyi i dekoltu. W czasie aplikacji należy szczególną uwagę zwrócić na brwi, aby między włoskami nie zebrało się zbyt dużo kosmetyku. Szybko się wchłania pozostawiając lekko zmatowioną, delikatnie nawilżoną skórę. Liquid Bronze Self Tanning można stosować zarówno rano, jak i wieczorem, ale ja zdecydowanie preferuję pozostawianie go na noc. Liquid Bronze Self Tanning pachnie bardzo delikatnie i przyjemnie, więc nie musicie się obawiać męczącego zapachu charakterystycznego dla samoopalaczy, który utrudni Wam zasypianie.
Efekty są widoczne już następnego ranka. Budzimy się z piękną, świeżą opalenizną bez grama pomarańczowych tonów. Dzięki lekkiej konsystencji oraz aplikacji za pomocą wacika kosmetycznego nie musimy się obawiać o smugi lub plamy. Opalenizna jest jednolita oraz naturalna. Jest ona na tyle delikatna, że sprawdzi się nawet na bardzo jasnych karnacjach. Intensywność jednak możemy z łatwością stopniować poprzez nakładanie kolejnych warstw, kilka wieczorów z rzędu. Liquid Bronze Self Tanning zapewnia również właściwości pielęgnacyjne. Zawarty w nim wyciąg z aloesu nawilża oraz zmiękcza skórę, a witamina E jako naturalny antyoksydant, chroni ją przed wolnymi rodnikami i zanieczyszczeniami. Samoopalacz nie podrażnia skóry oraz nie zapycha. Jego ogromną zaletą jest również trwałość, a także równomierne zanikanie. Mimo swojej lekkiej konsystencji jest to niezwykle wydajny kosmetyk, który z powodzeniem wystarczy Wam na kilka miesięcy stosowania.
Liquid Bronze Self Tanning to mój wieloletni ulubieniec. Cenię go za niezwykle prostą aplikację, przepiękną opaleniznę bez smug, plam i pomarańczowych tonów oraz trwałość. Jest to kosmetyk, do którego mam pełne zaufanie i do którego regularnie wracam od kilku lat, nie może go zabraknąć w mojej kosmetyczce.
88 komentarzy
ja nie używam takich produktów, mam dość ciemną karnację 🙂
Szczęściara 🙂 Dla mnie samoopalacze są niezastąpione 🙂
Z opalaczy mam już swojego ulubieńca – Xen-Tan :)Póki co jestem w nim tak zakochana, że innych produktów nie szukam, aczkolwiek dobrze mieć z tyłu głowy, że są inne, równie dobrze sprawdzające się 🙂
O Xen-Tan czytałam wiele pochlebnych opinii, ale nie miałam jeszcze okazji ich wypróbować. Może w przyszłym roku 🙂
Ale tu u Ciebie ładnie <3
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba 🙂
Nie miałam nic z Clarins, znam z nazwy 🙂
Warto przyjrzeć się ich asortymentowi, mają wiele bardzo ciekawych kosmetyków 🙂
ja jestem wierna vita liberata a konary boskie do mojego akwarium w sam raz
Tak jak wspominałam we wstępie bardzo lubię ich piankę do ciała, samoopalaczy do twarzy nie miałam jeszcze okazji wypróbować 🙂
słyszałam o nim dużo dobrego! gdybym miała się skusić na coś takiego to wybrąłabym tę firmę :>
Clarins ma w swojej ofercie kilka bardzo ciekawych samoopalaczy. Poza tym mleczkiem, ma jeszcze kropelki, które dodaje się do kremu oraz brązujący krem.
Ja z takich produktów miałam właściwie tylko Vita Liberata, ale markę Clarins bardzo sobie cenię:)
Vita Liberaty do twarzy nie miałam jeszcze okazji wypróbować, ale jestem bardzo jej ciekawa!
Uwielbiam i używam od lat, muszę przyznać że jest bardzo wydajny i czasem nakładam go na dłonie :).
Jego wydajność jest niesamowita, ciężko jest zużyć go w ciągu zalecanych 18 miesięcy. Też czasami nakładam go na dłonie, ale mam wrażenie, że lepsze rezultaty zapewnia stosowany na wacik.
dobrze mieć w swojej kosmetyczce tak sprawdzone kosmetyki:) ja samoopalaczy boję się używać
Też kiedyś podchodziłam sceptycznie do samoopalaczy. W ostatnich latach pojawiło się jednak wiele nowości, które mają udoskonalone składy i ciężko jest zrobić sobie nimi krzywdę.
Aniu, mam dokładnie to samo mleczko:) Świetnie opala, tak jak napisałaś – delikatnie i można sobie stopniować efekt. To też mój ulubiony samoopalacz:)
Cieszę się, że jesteś z niego równie zadowolona. Dla mnie to mleczko jest niezastąpione 🙂
przepiękne zdjęcia!
Dziękuję 🙂
Słyszałam o nim ale jeszcze nie było nam razem po drodze. Musze mu się bliżej przyjrzeć.
Mleczko jest na rynku od kilku lat i zdobywa praktycznie same pochlebne opinie. Jest to świetny kosmetyk w szczególności dla osób z jasną karnacją oraz dla takich, które nie mają wprawy w nakładaniu samoopalaczy 🙂
hehe mnie wystarczy moja bladość 🙂
nie przepadam za takimi produktami, nawet mimo, że to Clarins
W takim razie masz problem z głowy 🙂
Foty świetne
Dziękuję 🙂
Ostatnio testowałam z Pat&Rub i byłam także bardzo zadowolona 🙂
Nie wiedziałam, że Pat&Rub ma w swojej ofercie również samoopalacze. Fajnie, że się tak dobrze sprawdził!
nie lubię samoopalaczy:D wolę bladziznę:)
Ja nie ma nic do bladość w okresie zimowym, w czasie ciepłych miesięcy doceniam odrobinę opalenizny 🙂
co by ludzi nie straszyć?:D
Dla lepszego samopoczucia 🙂 Opalone nogi lepiej prezentują się w letnich sukienkach.
to w sumie racja;D
Przyznam szczerze, że zainteresowałaś mnie tym produktem. Zaraz w ruch pójdą samoopalacze, bo letnia opalenizna zniknie, zatem będę o nim pamiętać 🙂
Moja niestety też już się powoli ulatnia, więc na nowo sięgnęłam po arsenał samoopalaczy. Clarinsa używam już od kilku lat i niezmiennie jestem z niego bardzo zadowolona.
Kolejny kosmetyk, który koniecznie muszę wypróbować 🙂
Serdecznie polecam, dla mnie jest niezastąpiony 🙂
Ja korzystam z wegańskich kosmetyków i dają ciekawe efekty zapraszam na profil jeżeli ktoś jest zainteresowany! 🙂
Wegański samoopalacz właśnie testuję, niedługo pojawi się na jego temat notka na blogu 🙂
Nie używam tego typu produktów, w bladości mi do twarzy 🙂
Najważniejsze, żeby dobrze się czuć we własnej skórze 🙂
Mimo, że brzmi zachęcająco , to chyba nie skusiłabym się na samoopalacz na twarzy , choć kto wie 😉
Moim zdaniem warto łączyć aplikację samoopalacza do ciała, właśnie z produktem do twarzy. Dzięki temu mamy jednolity odcień i możemy zrezygnować z nakładania podkładu.
chyba muszę to przetestować ! 🙂
może wspólna obserwacja? :*
Polecam, u mnie świetnie się sprawdził 🙂
Hmm wolę naturalną opaleniznę, na wsi opaliłam się w kilka dni 🙂
Wszystko z umiarem 🙂
Niestety nie zawsze możemy liczyć na naturalną opaleniznę 🙁
ja samoopalaczy kompletnie nie używam 😉
Kiedyś też ich nie używałam, obawiałam się, że powstaną smugi i plamy. W tej chwili uważam, że jest to najlepszy sposób na nadanie skórze odrobiny zdrowego koloru.
Ja mam bardzo nieprzyjemne doświadczenia z samoopalaczami Sun Ozon jeżeli chodzi o zapach 🙁 Ten to wiadomo wyższa półka będe mieć go na uwadze 🙂
Samoopalaczy Sun Ozon niestety nie znam, ale wśród drogeryjnych kosmetyków nie raz miałam do czynienia z tym specyficznym zapachem. Jest paskudny!
Nie znam, ale aktualnie stosuję fajny samoopalacz z Succinite 🙂
O marce Succinite słyszę po raz pierwszy, muszę o niej poczytać 🙂
Podoba mi się:)
Jest zdecydowanie wart wypróbowania 🙂
Brzmi jak samoopalacz idealny, więc wcale się nie dziwię, że jest Twoim wieloletnim ulubieńcem. Ciężko znaleźć taki produkt, który będzie szybko się wchłaniał, nie tworzył smug, nie zapychał i jeszcze przyjemnie pachniał.
W przypadku samoopalaczy do twarzy przede wszystkim obawiam się nierównego, pomarańczowego koloru i zapychania. Ogromną zaletą Clarins jest jego bezproblemowość, na prawdę za każdym razem świetnie się spisuje 🙂
Ja jestem bladziochem, ale od samoopalaczy i tego typu produktów trzymam się z daleka:)
Jeżeli jednak będziesz miała kiedyś ochotę na dawkę zdrowej opalenizny to serdecznie go polecam 🙂
Ja obecnie zachwycam się samoopalaczem St Tropez który dorwałam w TkMaxx za jakieś 25 zł. Jak na razie nie jestem jeszcze na tyle zakręcona na punkcie samoopalaczy, że mogłabym wydać na niego więcej niż 50 zł 😀
W TkMaxxie można czasami upolować takie perełki w świetne cenie. W przypadku samoopalaczy wolę wydać odrobinę więcej, bo mam wtedy gwarancję, że efekt będzie zadowalający. W przypadku tanich, drogeryjnych produktów nie raz się zawiodłam.
Tego samoopalacza jeszcze nie miałam. Obecnie używam z Le Tan i jestem nim zachwycona.
Le Tan nie miałam jeszcze okazji wypróbować, dzięki za rekomendacje 🙂
jeśli największy antytalent do użytkowania samoopalaczy nie zrobi sobie "krzywdy" nim, to biorę 😀
Jestem przekonana, że przy zastosowaniu się do instrukcji producenta, nie można zrobić sobie nim krzywdy. Jest idealny dla początkujących 🙂
Skuszę się na nowy letni sezon. Opalać się nie lubię ale latem lubię gdy ciało nabiera lekkiej opalenizny i jak najbardziej sięgam po kosmetyki tego typu 🙂
Mam nadzieję, że będziesz z niego zadowolona. Moim zdaniem jego działanie jest świetne 🙂
Działaniem, które opisujesz, przypomina nocną maskę Vita Liberata, która jest moją absolutna ulubienicą, chętnie go poznam 🙂
Nocnej maski Vita Liberata jestem bardzo ciekawa, muszę ją kiedyś wypróbować 🙂
Ja jestem zwolenniczką, naturalnej, delikatnej opalenizny 😉
W takim razie polubisz propozycję Clarins. Samoopalacz oferuje właśnie delikatną, bardzo naturalnie wyglądającą opaleniznę, a dodatkowo właściwości pielęgnacyjne!
Jakoś nie lubię tego typu produktów 🙂
Zapraszam na rozdanie 🙂 KLIK
Szkoda, bo ten jest akurat wart uwagi 🙂
Ja jestem bladziochem z wyboru. Ale to moze być naprawdę fajną alternatywą jak choćby na wesele, czy większe wyjście gdzie chcemy wyglądać na muśniete słońcem:D
Dokładnie! Nie musimy go stosować codziennie, ale przed ważniejszymi wyjściami. Jest to jeden z tych kosmetyków, które warto jest mieć w domu 🙂
Clarins ma naprawdę dobre samoopalacze! Mnie kusza ich kropelki do twarzy 🙂 zmieszane z kremem nie bedą groźne ;-)))
Może jak zużyję mleczko, to skuszę się właśnie na kropelki, czytałam na ich temat sporo pozytywnych opinii.
E, jakoś mi to niepotrzebne 🙂
super że nie zostawia smug i pomarańczowych tonów – nie cierpię tego!
Pomarańczowy odcień niczym Umpa Lumpa może skutecznie popsuć humor. Na szczęście w przypadku Clarins nie musi się martwić o nietwarzowy lub niejednolity kolor 🙂
Ja mam bardzo jasną cerę, a z racji tego, że nie bardzo lubię leżeć plackiem na słońcu samoopalacze są dla mnie ważne. Wiele już wypróbowałam i teraz czas na kolejny 😉 Dzięki wielkie i pozdrawiam 😉
Widzę, ze mamy bardzo podobny problem. Też jestem posiadaczką jasnej karnacji, a dodatkowo podatnej na uczulenia słoneczne i poparzenia. Samoopalacz to dla mnie kosmetyk obowiązkowy!
Brzmi szalenie kusząco, więc nie wykluczam, że kiedyś się zdecyduję wypróbować.
Serdecznie polecam, jego działanie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło 🙂
Mam bardzo jasną karnację, ale nigdy nie używałam podobnych kosmetyków. Raz sięgnęłam po piankę samoopalającą, ale w ogóle na mnie nie zadziałała :O
Ten liquid wygląda ciekawie, skusiłabym się, ale boję się, że to będzie kolejny kosmetyk, po którym nie zauważę większej różnicy 😛
Zapewniam Cię, że efekty będą widoczne już po pierwszej aplikacji 🙂 Emulsja zapewnia delikatną, ale zdecydowanie zauważalną opaleniznę o bardzo naturalnym odcieniu. Nie musisz się obawiać o pomarańczowe tony lub smugi!