W tym miesiącu pobiłam swój osobisty rekord zużyć, ale wynika to z tego, że wreszcie się zmobilizowałam do dokończenia produktów, które już od jakiegoś czasu stały nieużywane na półce.
1. Vichy Aqualia Thermal wersja Legere – lekki kremik, szybko się wchłania, miły zapach, ale… no właśnie za swoją cenę (dokładnie nie pamiętam, ale ponad 50 zł), robi on za mało. Garnier za paręnaście złotych oferuje dokładnie to samo.
2. Garnier Body Nawilżająca Pielęgnacja 7 dni Wygładzające mleczko do ciała z L-Bifidus wersja z olejkiem z mango – szybko się wchłania, ładnie pachnie, nawilża i jest wydajny. Nie mam mu nic do zarzucenia. Jak przyjdzie wiosna prawdopodobnie kupię go ponownie. (W tej chwili mam ochotę na bardziej czekoladowe zapachy :))
3. Clinique Anti-Blemish Solutions Clearing Moisturizer – to już drugie opakowanie, ale sądzę, że ostatnie. Niestety nie dał sobie rady z moimi wypryskami, a cena jest dosyć zaporowa. W tej chwili zastąpiłam go La Roche Posay, który już niedługo pokażę Wam w poście o pielęgnacji mojej cery.
4. Ziaja HerbikaPlant krem pod oczy z bławatkiem rozjaśniający cienie – opisałam, go już w bublach drogeryjnych (tutaj), szczypie i powoduje opuchnięcie oczu. Nie polecam nawet wrogowi.
5. Eveline Cosmetics Lekkie Stopy kojąco-relaksujący krem do stóp – kolejny bubel (opisany tutaj). Niestety nie odpowiada mi i więcej go nie kupię.
6. EOS balsam do ust – ciekawe opakowanie, fajny zapach, ale trochę za drogi i dodatkowo ciężko dostępny. Ma bardzo zbitą konsystencję, więc ciężko nałożyć wystarczająco grubą warstwę. Na allegro można go dostać za około 20 zł + przesyłka, więc za dużo za to co oferuje. Istnieje wiele dużo lepszych balsamów w przedziale cenowym 5-7zł (Nivea, Bebe).
7. Farmona Tutti Frutti Masło do ciała liczi & rambutan – zapach dosyć chemiczny, ale pod koniec się do niego przyzwyczaiłam. Średnio wydajny, w ciągu miesiąca je wykorzystałam, używając tylko raz dziennie. Dosyć szybko wchłania się, co jest dla mnie ważne, bo jestem bardzo niecierpliwa i nie chce mi się czekać zbyt długo, za nim się ubiorę. Wkurzające są w nim czarne drobinki, które nie mają żadnej funkcji, a trzeba dosyć długo je wmasowywać, żeby zniknęły. Masełko nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia.
8. Body Shop grejpfrutowe masło do ust – przyznam szczerze, że go nie skończyłam, ale już nie nadaje się do użycia, bo jest za stare. Dla mnie nie jest wystarczająco nawilżające. Jedyne użycie jakie dla niego znalazłam, to przed nałożeniem szminki, bo niezostania tłustej warstwy, jak inne tego typu pomadki. Cena 25zł jest zdecydowanie zbyt wygórowana i nie poleciłabym go nikomu.
9. Yves Rocher Fruits de Noel perfumowane mleczko do ciała – moje było w limitowanym zapachu pomarańczy i czekolady, w którym jestem zakochana. Gdybym nadal było w sprzedaży kupiłabym pięć opakowań na zapas. Samo mleczko jest nawilżające i szybko się wchłania. Dodatkowo jest bardzo wydajne. Muszę zajrzeć do sklepu i poszukać sobie nowego zapachu z tej linii balsamów.
7 komentarzy
Vichy Aqualia Thermal jak dla mnie jest świetny 🙂 akurat
dobre recenzje, tez uważam że tuti fruti to nie są najlepsze produkty, pozdrawiam
@obsession: Niestety z kremami tak juz jest, że jednej osobie bardzo pasuje, a drugiej szkodzi. Krem Vichy poprostu nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, ale nie oznacza to, że uważam go za zły produkt.
@kamyczek: dzięki za komentarz, zapraszam jutro na ulubieńców listopada 🙂
fajne zakupy, vichy super
zapraszam do siebie i do obserwacji
@Zakręcony świar Wery: to nie są zakupy, to są zużycia. Dziwny sposób zapraszania do oberwacji…
Ja ten kremik z Ziai lubię, ale jak wiadomo, każdy reaguje inaczej.
A Yves Rocher w tym roku nieco mnie rozczarował zapachami świątecznymi, nie ma nic tak wyraziście smakowitego jak czekolada&pomarańcza.
@Annathea: Przez ostatnie dwa miesiące cieszyłam się, że będę mogła zrobić zapasy balsamu o tym zapachu, a tu takie rozczarowanie. W tym roku raczej nie kupię żadnego zapachu, jestem obrażona 😉